Islandia: Głuptaki i Krąg Arktyczny

Islandia mimo swojej ogółem mało zróżnicowanej flory i fauny, jest rajem dla obserwatorów ptaków. Najsłynniejsze z nich – maskonury – stały się nawet jednym z symboli Krainy Lodu i Ognia. Jednak nie tylko dla maskonurów warto wybrać się na północ. Jest kilka miejsc, w których w dość bliskiej odległości podziwiać można między innymi głuptaki zwyczajne. 

Dzień 2, 2.06.2019, część 2/3

Półwysep Merlakasletta ciąg dalszy

Spod zatoki Hvalvik ruszamy dalej, wokół półwyspu Merlakasletta (nazwę tę tłumaczy się jako Półwysep Lisa Polarnego, zwierząt tych jednak jest tu w związku z wcześniejszą działalnością człowieka niewiele). Jesteśmy na totalnym odludziu, nie ma tu praktycznie nic. Tylko my, szutrowa droga i pustka dookoła. Gdy w końcu pojawia się na horyzoncie chmura pyłu unosząca się za innym autem, wszyscy reagujemy na nią entuzjastycznie, jakbyśmy dawno innych ludzi nie widzieli (w sumie coś w tym jest). 

Raudinupur

Skręcamy w boczną trasę, by dostać się do latarni morskiej znajdującej się na wysokich na 75 metrów klifach przylądka Raudinupur. Przejazd zagradza brama. Możemy przejechać, ale musimy pamiętać, by zamknąć ją za sobą i nie zatrzymywać się od tego miejsca oraz nie wychodzić z auta aż do czasu dojechania do prowizorycznego parkingu. Nakaz taki zapisany został na przywieszonej przy bramie kartce. Wszystko to ze względu na gniazdujące wkoło ptaki, a konkretnie rybitwy – źle znoszą nawet tymczasowe towarzystwo intruzów, a w poczuciu zagrożenia mogą zaatakować. Ptaków jest całe mnóstwo. Te, które akurat nie łapią ryb lub nie siedzą na gniazdach, zajmują całą szerokość drogi przed nami. W miarę zbliżania się auta uciekają jednak wzbijając się wysoko z charakterystycznymi skrzeknięciami. 

Dojeżdżamy pod jakieś zabudowania – wygląda na to, że nawet na tym odludziu jednak ktoś mieszka. I prowadzi chyba guesthouse! My jednak nie w to miejsce. Po przejściu schodkami nad ogrodzeniem wygodną dróżką, a później drogą poprowadzoną groblą na ruszających się pod każdym krokiem kamieniach wspinamy się na zbocze klifu. Droga według informacji dostępnych w Internecie zajmuje 40 min., nam jednak udaje się pokonać ją w jakieś 20 min (nawet przy naszej słabej kondycji nie jest to jakiś wyczyn). Na przemian chmurzy się i wychodzi słońce, ale mamy szczęście, bo nie pada. I tak bardzo nie wieje.

Gdy wreszcie widzimy na horyzoncie latarnię, skręcamy z głównej ścieżki w prawo dochodząc do brzegu klifu – naszym celem są dwie skały wystające z morza. Na szczycie jednej z nich rwetes, non stop przylatują i odlatują ptaki. Wiele z nich lądując na wysepce trzyma w dziobie pokaźne zbieraniny wodorostów. To głuptaki zwyczajne i jedno z kilku miejsc, w których można je na Islandii obserwować.

Głuptaki zwyczajne na Raudinupur

Głuptaki zwyczajne zwane również głuptakami białymi to ptaki wielkości gęsi o białym upierzeniu ciała oraz żółtawej głowie i szyi. Mają swoje kolonie lęgowe na wybrzeżach Wysp Brytyjskich (tamtejsza populacja stanowi 80% ogólnej liczebności tego gatunku), Norwegii, Islandii, Nowej Fundlandii, RPA, Australii, Tasmanii i Nowej Zelandii. Największa kolonia znajduje się na Bonaventure Island w Quebecu (w szczytowych okresach około 60 000 par). Największa kolonia europejska jest na wyspie św. Kildy w archipelagu Hebrydów (w szczytowych okresach również około 60 000 par). Ptaki te gniazdują na skalistych wybrzeżach, czego przykład mamy właśnie na przylądku Raudinupur. Co ciekawe głuptaki – podobnie jak i maskonury – poza sezonem lęgowym przebywają na morzu.

Jajo wysiadywane, a może raczej ogrzewane stopami, jest przez oboje rodziców i trwa to 43-45 dni. Pisklę żeby otrzymać posiłek musi włożyć swoją głowę głęboko w przełyk rodzica, więc może być to dość ciekawa obserwacja. Młode opuszczają gniazdo po 60 dniach.

Niezbyt pozytywnie kojarząca się nazwa pochodzi z czasów, gdy na głuptaki polowano. Dorosłe osobniki mają tak zakodowaną troskę o potomstwo, że nie uciekały nawet przed zbliżającymi się ludźmi siedząc na gniazdach aż do śmierci. Ze względu na łatwą zdobycz ludzie nadali głuptakom – niesłusznie – miano głupiego ptaka i stąd nazwa gatunku i całego rodzaju.

Jako że trwa właśnie sezon lęgowy, każda para ma swoje gniazdo, a co rusz przynoszone wodorosty wraz z trawą i patykami służą ich budowie i uszczelnianiu konstrukcji. Siadamy blisko brzegu klifu i obserwujemy kolonię. Głuptaki prawie nas nie zauważają, chociaż udaje mi się złapać na kilku zdjęciach spoglądające w aparat osobniki. Kolonia jednak nie przejmuje się naszą obecnością, w żaden sposób ptaki nie próbują nas odstraszyć. 

Jedynie pewien fulmar (prawdopodobnie przedstawiciel gatunku fulmar zwyczajny) z sąsiedniej skały reaguje wprost przeciwnie – wyraźnie nie podoba mu się nasze towarzystwo. Podlatuje czasem blisko i robi przy nas nagły skręt. Powtarza to wielokrotnie, ale chyba w końcu dociera do niego, że nie stanowimy zagrożenia i odpuszcza. Na skale obok zauważamy również całkiem sporą kolonię nurzyków zwyczajnych przypominających odrobinę… pingwiny.  

Długo tak siedzimy przyglądając się latającym nad naszymi głowami głuptakom. W końcu jednak zaczyna zrywać się większy wiatr, robi się zimno. Zdarza się nawet, że wprost w twarze pada nam śnieg. Mogłabym tak siedzieć jeszcze długo, ale mimo wszystko wciąż mamy jeszcze kilka miejsc do odwiedzenia, także pora się zbierać. Informacyjnie: jeszcze większą kolonię głuptaków zobaczyć można na półwyspie Langanes – to trzecie miejsce na świecie pod względem liczebności tych ptaków! Tam jednak niestety tym razem nie dotrzemy.

Auto prowadził już mój mąż, kierował też Piotrek. Moja kolej! Nie mam zbyt wielu okazji by pojeździć i ogółem nie rwę się do tego jakoś specjalnie, ale autem 4×4 chętnie pokieruję, szczególnie na takim pustkowiu. Daleko jednak nie dojeżdżam, bo zaczynam czuć spore zmęczenie. Przy Raufarhofn rezygnuję z funkcji kierującego.

Krąg Arktyczny (Heimskautsgerdid, Arctic Henge)

Jesteśmy właśnie w jednym z najbardziej wysuniętych na północ miasteczek Islandii – w Raufarhofn. Tuż za wybrzeżem zaczyna się koło podbiegunowe. Zanim jeszcze ujrzymy zabudowania, z daleka już widoczny jest Krąg Arktyczny (Arctic Henge, z islandzkiego Heimskautsgerdid), czyli kamienna konstrukcja zbudowana w ostatnim czasie na Wzgórzu Lisa (Melrakkaas). Nie da się jej nie zauważyć, szczególnie gdy tak jak teraz oświetlają ją ciepłe promienie słoneczne. Mamy akurat kilkugodzinną „złotągodzinę”.

Podobnie jak brytyjski Stonehenge, Arctic Henge miał być ogromnym zegarem słonecznym, który rzuca cienie w dokładnie określone z góry miejsca i ma na celu uchwycenie światła słonecznego między czterema kamiennymi bramami szczególnie w trakcie przesileń dnia z nocą. Krąg Arktyczny ma 50 metrów średnicy, a poszczególne bramy wysokie na około 5-6 metrów każda wychodzą na cztery strony świata. W środku znajduje się zbudowana z 4 pochylonych filarów konstrukcja ze świetlikiem u góry. Ktoś tu niedawno rozpalał ognisko.

Raufarhafnarkirkja

Jeszcze tylko rzut oka na widoczny ze wzgórza kościół Raufarhafnarkirkja i już możemy ruszać w kierunku ostatniego tego dnia miejsca.

Mimo że jest już bardzo późno, z ostatniego miejsca nie rezygnujemy. Kierujemy się prosto na Raudanes!


Spodobał Ci się powyższy tekst? Polub go na Facebooku lub udostępnij, może komuś się przyda! A może szukasz inspiracji do zaplanowania swojego kilkudniowego wyjazdu? Zajrzyj koniecznie do moich pozostałych relacji z Islandii!

Cztery kroki do udanego urlopu: wyszukaj lot...
... zarezerwuj nocleg... Booking.com
... wypożycz samochód...
... zminimalizuj swoją odpowiedzialność w razie uszkodzenia auta i ciesz się wyjazdem!

Powiązane teksty

Skomentuj